Bulls wygrali arcyważne spotkanie z Cleveland Cavaliers, szczególnie istotne w kontekście walki o awans do play-offs. Forma ostatnio nie jest najwyższa, ale można zobaczyć jej przebłyski. Czekamy na powrót Lonzo Ball i na zbliżający się koniec sezonu zasadniczego.
Naprawdę sądziłem, że to wygramy. Zapraszam na krótką relację.
Bulls dostali łomot od rozpędzonych Bucks. Jedynie na początku spotkania byli w stanie być blisko rywali. Finalnie jednak prezentowali fatalną obronę i przy braku świetnej gry z przodu, nie potrafili nawiązać walki.
Długo czekaliśmy, żeby w barwach Bulls znów wybiegł Patrick Williams. Był najczęściej przewijającym się nazwiskiem w plotkach transferowych. Finalnie został i jego powrót na tyle zmobilizował resztę, że odnieśli ważne zwycięstwo nad jednym z bezpośrednich rywali w walce o pozycje na Wschodzie.
Do gry wrócił Zach jednak pomimo jego 27 punktów nie udało nam się pokonać gospodarzy. Zapraszam na krótką relację z meczu.
Przypisywaliśmy dość duże znaczenie obecności Caruso w składzie na grę defensywną Byków. Ten mecz pokazał, że mogliśmy nie mieć świadomości, jak wielki wpływ ma ten gracz na swoich kolegów. Byki zagrały w obronie i to wystarczyło na solidnych Cavaliers. DeMar mógł spudłować większość swoich rzutów i nie przeszkadzało to, by kontrolować spotkanie od początku drugiej kwarty do samego końca. W kontekście 2 tygodni wrócić ma Patrick Williams, a trzech Lonzo Ball i może okazać się, że tak niskie zdobycze rywali staną się normą.Z uwagi na problemy z kolanem spotkanie przeciwko Cleveland musiał opuścić Zach LaVine, ale żeby rachunek zysków i strat się zgadzał to w tym spotkaniu powrócił Alex Caruso.
Niestety niesamowity powrót do meczu nie wystarczył byśmy odnieśli kolejne zwycięstwo.
Przerwa na All Stars nie zabrała formy DeMarowi - ten odbył kolejny dzień w biurze i zapewnił Bykom kolejną wygraną ze, stającą się coraz groźniejszą, Atlantą Hawks.